Ponieważ całem sercem byłem po stronie rybaków i życzyłem im jak najlepiej, odpowiedziałem z wiarą:
— Kto wie, może jeszcze będą!
— Ja wiem, że nie, że zniknęły na dłuższy czas. Słuchaj, jaki wczoraj był wiatr?
— Słaby. Ani żagla pełnego nawet nie było.
— Ty sam jesteś słaby. A jaki dziś jest wiatr?
— Bardzo mocny, proszę pana.
— Bardzo niemądre odpowiedzi, proszę pana. I ty jesteś harcerzem?
— Jeśli powiedziałem co niemądrego, proszę mi błąd wykazać! Będę panu wdzięczny. Ale pan tylko się wyśmiewa, a nic nie mówi.
Nie obraził się. Pomyślał chwilę, a potem zaczął mówić, jakby opowiadał bajkę:
— Gdy mieszkaniec miasta zbudzi się rano, pierwszą jego czynnością jest spojrzeć na zegarek, aby się dowiedzieć, która godzina. To dla niego rzecz najważniejsza. Nie pyta o to, czy ciemno, czy jasno, lecz czy ma już wstawać i iść do swego obowiązku, czy może jeszcze poleżeć, podrzemać. O swej godzinie wstaje, ubiera się, je śniadanie wychodzi i wraca. Jeśli ciemno, wstając, zapala światło elektryczne, jeśli słota, bierze palto, ewentualnie kalosze ale cóż go obchodzi, z której strony wiatr wieje, jakiej jest siły, o której godzinie słońce wschodzi czy zachodzi, jaką jest kwadra miesiąca?
Na morzu wszystko jest inaczej. Ot, żeby iść na maleńkie tobjaszki, trzeba wiedzieć, o której godzinie słońce wschodzi, nieprawda? Jeśli rybak wyjeżdża daleko na morze, musi wiedzieć, kiedy słońce zachodzi, aby moc w porę powrócić. Nocne połowy najlepsze są nie w noce pogodne ale ciemne — gdy księżyc idzie „ku ćmie”. Dlatego na morzu ludzie wciąż jeszcze do tego stopnia żyją miesiącem księżycowym, że nie mówią „miesiąc” lecz „księżyc”. A więc nie — za dwa miesiące, tylko?
— Za dwa „księżyce“! — odpowiedziałem.
— Widzisz. Zaś najważniejszą osobą, władcą i panem mórz jest wszechpotężny, tajemniczy, nieobliczalny Wiatr, we wszystkich swoich postaciach i odmia-
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/116
Ta strona została przepisana.