nach zwłaszcza, jeśli chodzi o rybołóstwo przybrzeżne, jakiem przedewszystkiem jest nasze. Ryba lubi naogół wodę czystą i dlatego niechętnie zbliża się do brzegów, do których dopiero wiatr ją przynosi przez wytwarzanie odpowiednich prądów w morzu. Powiedziałem ci już, że nasze Wielkie Morze jest ubogie w plankton — po kaszubsku nazywa się to „kool“ — i w sól. Małe Morze jest pod tym względem jeszcze biedniejsze. Dno ma piasczyste, koolu czyli „pożywki“ bardzo mało, woda jego jest tak słodka, że można ją pić, a prócz tego znajduje się w niej CO, od którego każde stworzenie ucieka. W takich warunkach ryba morska żyć nie może.
— A więc skądże się tu bierze? — spytałem zaciekawiony.
— Musi ją tu przynieść szczęśliwy wiatr, a właściwie odpowiednie następstwo szczęśliwych wiatrów. Jest ono rozmaite, układające się w przeróżne kombinacje. Ja przez sześć lat już dzień w dzień dokładnie notuję wiatry i wciąż nie wiem nic. Jest to zajęcie zupełnie bezowocne. Ale zasadniczo powiedzmy: Małe Morze jest miednicą, otwierającą się ku południowemu wschodowi. Chcąc wpędzić w nią rybę wiatr musi ją obdać z westu przez nordę, nord-ost i ost, nawet trochę zydy nie zaszkodzi, ale najgorszy jest zyd-west, bo ten, jako idący od lądu, jest bezrybny, ryby nietylko przynieść nie może, lecz ją odpędza. Zrozumiałeś?
— Tak, proszę pana, tylko jednej rzeczy nie rozumiem: dlaczego pan daje tym wiatrom nazwy niemieckie?
Pan Żebrowski wzruszył ramionami.
— A jakież mam im dawać nazwy? Łacińskie? Nie piszę przecież książki, lecz mówię z tobą językiem morskim, a ten po obu brzegach Atlantyku i Pacyfiku innych nazw nie zna i nie używa. Tak samo mówią Anglicy, Francuzi, Szwedzi, Norwegowie, tych samych nazw i związanych z niemi znaków używa marynarz rosyjski i fiński. Tu niema miejsca na spory językowe. Weź choćby przysłowia naszych rybaków: — Zyda — rybacka bida. — Ost — rybacki trost, to jest — pociecha. Norda — poprawi albo pozbawi.
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/117
Ta strona została przepisana.