przynieść więcej zysku, niż cały sezon szprotowy. To więcej od wytrwałej pracy odpowiada zmiennej, lubiącej hazard, naturze rybaka.
Do połowu łososi wielkim niewodem łososiowym czyli laskornem, rybacy dzielą się na maszoperje, do których należy cała ludność wioski bez względu na płeć, nie wyjmując nawet dzieci. Przy takim masowym połowie każdy może coś zarobić, nawet mały dzieciak za to, że zwija wyciągniętą linę, zarobi czasem w jednym dniu na trzewiki.
Niewód jest długi. Matnia niewodu ma dziesięć metrów długości a sześć szerokości, skrzydła po sto metrów i więcej, liny do ich ciągnięcia mogą mieć i do ośmiuset metrów. Na tak wielki niewód składa się cała maszoperja i każdy maszop musi dostarczyć pewną jego część. Te części pod koniec zimy przygotowują po domach poszczególne rodziny. Do tego celu służą kółka żelazne, umocowane w każdej izbie rybackiej na dwuch przeciwległych ścianach. Do tych kółek uwiązywało się laskorn tak, aby cała rodzina mogła swobodnie przy nim pracować. Niewód łososiowy różni się od bretlinźnika czyli niewodu szprotowego tylko rozmiarami i wielkością oczek (od 50 do 70 mm.).
Za dawnych czasów praca nad niewodami musiała być ukończona na Zapusty. Wówczas rybacy posyłali do Kuźnicy po wódkę, wino i piwo, którego nie mogło zabraknąć, choćby się musiało je wlec siedem kilometrów po lodzie. Dopiero zaczynał się bal — taniec z niewodem. Rybacy schodzili się wraz ze swemi rodzinami, znalazł się zawsze ktoś, umiejący grać na harmonji ręcznej, pili wszyscy, nie wyłączając dzieci, a potem zaczynały się tańce, przy których zależało na tem, aby jak najwięcej osób zamotało się w niewód — na dobrą wróżbę, żeby się tak łososie motały.
Rozumie się, gdzie wino, wódka, muzyka i tańce — tam łatwo może przyjść do bitki. Rybacy naogół bawią się spokojnie, gdy się pokłócą, krzyczą, hałasują, grożą sobie wzajemnie, zdawałoby się, że się nożami dźgać będą — ale to tylko tak wygląda. Wywrzeszczawszy się, najspokojniej w świecie częstują się tabaką i — już po burzy. Ale wtedy podczas tego tańca z niewodem zależało na bójce, bo stare przesądy głosiły, iż krew na niewodzie przynosi szczę-
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/209
Ta strona została przepisana.