północ. Wogóle ruch w powietrzu jest wielki, a pan Żebrowski pouczał mnie o tem:
— Zwierciadłem morza jest niebo. Co się dzieje pod wodą i w wodzie, jaki jest ruch ryb — tego nie widać. Ale wcale wyraźnie opowiada o tem ruch na niebie i bardzo wiele rzeczy o morzu dowiedzieć się można od ptaków, dlatego, że one, żywe aeroplany, szczególnie chętnie się do wiatru stosują. Ten związek ptactwa z wiatrem jest wrost uderzający. Gdy dmuchnie wiatr południowy lub południowo-wschodni, jest mnóstwo wron, kaczek i tak dalej. Jak tylko wiatr się zmieni, ptactwa nie widać. Ruch na niebie dopełnia się wzajemnie z ruchem morza, bo jak tam tak i tu rządzi jeden i ten sam pan i władca — wiatr.
Muszę też wspomnieć coś o zwierzętach domowych na Helu. Więc przedewszystkiem koty. Kot nazywa się „pujka”. Traktowany jest przeważnie lekceważąco i dość surowo. Nie dba się o niego tak, jak na lądzie, nie pieści się go, nie karmi. Pozostawia się go własnemu przemysłowi. Znacznie większym szacunkiem cieszy się pies, który ma w domu i w rodzinie swe stanowisko. Kot służy właściwie do zabawy dzieciom, i starsi nie rozumieją nieraz, że ta zabawa jest dręczeniem zwierzęcia. Pies — co innego, zwłaszcza, że tu są przeważnie wielkie, piękne, mądre wilki. Na psa woła się „tus-tus-tus!“, ale nie potrzeba wołać, bo on i tak jest nieodłącznym towarzyszem pana. Zostawiony przed domem Dudek nie wiele sobie z tego robił, lecz skakał wprost w okno, wybijał szybę i w ten sposób dostawał się do pokoju. Naogół psy są tu dobre i nie rzucają się na ludzi, jak to nieraz robią wiejskie psy na lądzie. Po kaszubsku pies nazywa się „szczerz“.
Najwspanialszem i najbardziej podziwianem zwierzęciem jest koń nawiasem mówiąc, reprezentowany w wioskach rybackich bardzo nielicznie. W Jastarni naprzykład jest ich coś sześć. Każdorazowe pojawienie się konia na uliczkach wioski wywołuje rozruch wśród dzieci. Dziecko jest najszczęśliwsze, jeśli może pojechać do lasu wózkiem zaprzągniętym w konia. Nawet starszy rybak przystępuje do konia z miną uroczystą. Dawid, który swego czasu miał parę „rapów“, to jest karych koni, a potem „brunów“ — kasztanów, i był furmanem, tyle razy i tak długo mi o nich
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/221
Ta strona została przepisana.