re poprostu wpadają w sieć i ulnąwszy głową w oczku, zostają w niej.
W nocy sprawa przedstawia się inaczej. Wydając pławnicę, wyrzuca się też w morze boję z zapaloną latarnią, która oznacza koniec „linki”. W środku linki jest druga latarnia a na kutrze lub na pomarenku trzecia. Po wydaniu pławnic niema do roboty nic innego, jak tylko jechać za linką.
Tak jechaliśmy przy łagodnym wietrzyku nie śpiesząc się, bo mieliśmy przed sobą całą noc, do świtu. Mieliśmy co jeść, ja miałem oba termosy, napełnione gorącą herbatą, więc było czem się rozgrzać, płynęliśmy tedy spokojnie, rozmawiając po cichu, opowiadając sobie różne rzeczy i przyglądając się od czasu do czasu morzu, na którem roiło się od świateł. Z pewnością kilkadziesiąt kutrów było na wodzie, a prócz tego nierzadko pojawiały się parowce, które z trudnością lawirowały wśród tej gęstwy świateł.
Widok był piękny, oryginalny i wesoły, ale nie dla rybaka, za którym na długość dwóch kilometrów płynie jego linka z ledwo widocznem końcowem światłem.
— Trzeba uważać, żeby nam sztimer linki nie przeciął! — mruknął zaniepokojony Józk — Włóczą się dziś po morzu, jak djabły.
Byliśmy między „Dąbkową bliżą” a latarnią rozewską, gdy uwagę mą zwrócił na siebie statek, który prócz zwykłych światełek, miał na swym pokładzie istną kolumnę ognistą. Wyglądał jak z bajki. Natychmiast przywiódł mi
na myśl te iluminowane statki książąt czy królewiczów z powiastek Andersena.
— Cóż to za cudowny statek! — wykrzyknąłem zachwycony.
— To? Zwykły szleper, holownik! — lekceważąco odpowiedział Anton.
— Holownik! — zawołałem rozczarowany — A dla czegóż jest tak świetnie oświetlony!
— Bo prócz zwykłych świateł musi mieć tyle dodatkowych, ile statków za sobą ciągnie. On holuje trzy statki.
Tak pokazało się, że to, co z tem pysznem oświetleniem wyglądało na pałac pływający, było pospolitym, zasmolonym statkiem holowniczym.
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/224
Ta strona została przepisana.