miasto nad rzekę i patrząc choć w tę odrobinę wody, myśli o morzu i o rybackiem życiu.
Polsce zawsze byli i pozostali wierni. Za czasów niemieckich nie zniemczyli się i po polsku umieli o tyle, że zawsze się po polsku modlili. Z litanji do Matki Boskiej nigdy tu nie były wykreślone słowa „Królowo Korony Polskiej“. Rząd niemiecki zaniedbywał ich i prześladował. Złapane przez nauczyciela na mówieniu po polsku dziecko, musiało za karę napisać tysiąc razy: „Ich darf nicht in der Schule polnisch sprechen!” (Nie śmiem w szkole mówić po polsku!)
Za rządów polskich Kaszubi odetchnęli. Polska zbudowała im kolej a prócz tego dała letników, których za czasów niemieckich tu nie było, a z których dochód jest dla rybaków znakomitą pomocą pieniężną. Wzmacnia się też dzięki letnikom łączność z krajem. Prócz tego rząd polski wybudował dla rybaków na Małem Morzu port rybacki Jastarnia-Bór.
Rybacy są zasadniczo bardzo dobrzy ludzie. Są między nimi ludzie biedni, ale niema żebraków, bo wszyscy sobie wzajemnie pomagają. Nieraz kłócą się ze sobą, krzyczą, wygrażają sobie pięściami — ich wielką wadą jest zawiść — lecz jak tylko któremu z nich co się stanie, wszyscy śpieszą mu z pomocą.
Widziałem to, gdy Dawid raz pod wiosnę zachorował i musiał przez kilka dni leżeć. Kto tylko miał wolną chwilę, przychodził, aby go w pracy wyręczyć, tak, że mimo choroby wszystko było w gospodarstwie zrobione jak należy.
Kiedyindziej znów byłem świadkiem takiej sceny:
Przyszła do Dawidów krewna, która bezprawnie zajęła Dawidowej dom po rodzicach w Kuźnicy i prawie go sobie przywłaszczyła. Lata całe siedziała w nim, pobierała czynsz od letników, uważała go za swój i mimo upomnień nie chciała się wyprowadzić, tak, że Dawid oddał wreszcie sprawę do sądu, który kobiecie kazał z domu się wynieść.
Wtedy kobieta spokorniała i przyszła do Dawidów z prośbą, aby jej nie wyganiali, bo ona biedna i nie ma się gdzie z dziećmi podziać. Dawid pomyślał i odpowiediał:
— Nie było to od ciebie ładnie, co nam zrobiłaś, ale doch ja mam dach nad głową a ty nie masz nic, — możesz w tym domu dalej mieszkać.
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/231
Ta strona została przepisana.