Wielkiem Morzu, na które wyjeżdżają też w wiatr, podczas którego w Jastarni nikt nosa z domu nie wyściubi. Jastarniame są mało przedsiębiorczy, a za to wygodni, lubią połowy tylko w piękną pogodę na Małem Morzu lub niedaeko brzegu, do czego potrzebne jest odpowiednie następstwo przychylnych wiatrów, któreby im rybę na dogodne miejsce przyniosło. To też są to wielcy znawcy meteorologji rybackiej, powiedziałbym — wiatrowi spekulanci, co się też odbija na ich charakterze i temperamencie. Kuźniczanie nie wyjeżdżają daleko na morze, ale też skutkiem tego, zmuszeni do intensywnej eksploatacji swych toni, łowią na wszelkie możliwe sposoby, nie lekceważąc szczupaków, płotek, okoni i innych ryb słodkowodnych, jak to ro bią Jastarnianie, łowią też zimą węgorze na ościenie w przeręblach. Rybacy z Chałup nie ustępują im co się tyczy przedsiębiorczości, a umieją też łowić w zimie niewodem pod lodową skorupą, gdy ludzie z Wielkiej Wsi znów, skrępowani w swem rybołóstwie rolą, mogą mu poświęcić tylko pozostały od rolnictwa czas wolny i dlatego nic pytając o to, czy wiatr jest odpowiedni czy nie, czy jest prawdopodobieństwo, że ryba będzie, wypływają na morze, ciągną wbrew wszelkim przepisom i — mają najlepsze rezultaty, choć też stosunkowo najwięcej z ich szeregów ofiar morze porywa — bo to są ryzykanci, którzy się z niczem nie liczą. Widzisz: Co wieś, to inny typ rybołóstwa, inne cele, inne fortele i sposoby zależnie od ryb, które znów zależne są od wiatru i zasolenia wody. Bo we „wiku“ to jest w Zatoce Puckiej, poławia się dużo ryb słodkowodnych, któremi nawet Kuźnica nie gardzi, podczas gdy Jastarnia zupełnie się niemi nie interesuje. Do wiku szproty zachodzą tylko przypadkowo lub gdy je przyniesie powstały wskutek odpowiedniego wiatru prąd, tak zwany po rybacku „zoch do wiku“; morze jest tu jak jezioro, w którem czasem pojawiają się nawet pstrągi rzeczne — ale ci sami rybacy mają po drugiej stronie półwyspu Bałtyk i rybolóstwo morskie. Życie całej Bretanji rybackiej możesz poznać w przeciągu roku i opisać w jednym tomie. Tu musiałbyś przez rok siedzieć na półwyspie wogóle, a conajmniej po roku w każdej wiosce — bo w każdej są inne przybory rybackie, inne nazwy, inny sposób stawiania linek,
Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/74
Ta strona została przepisana.