bieniem, ta część strądu, po której woda biega, to zoloj, a kałuże, wyżarte na strądzie przez wodę, to firbeki. Strąd może być prosty albo powyginany tak, że tworzy „haki“, a to my po swojemu nazywamy „oki“[1]. Tu na Wielkiem Morzu sławny jest „Borowski Ok“ — na Małem Morzu jest Westowy Ok, Kaczy i wiele innych.
Teraz morze:
Po zoloju idzie rów, zaraz za rowem jest płytkie miejsce, które wysycha, jak jest mało morza i dlatego nazywa się po naszemu sachej, to znaczy — „suchy“. Po sacheju przychodzi głębsze miejsce — beka, potem znów druga rewa.
— Co to jest rewa? — przerwałem.
— Wszystkie fałdy na dnie nazywają się rewy. Są rewy suche, tuż pod powierzchnią morza, i rewy na dnie w głębokości kilkudziesięciu sążni. Ta druga rewa, zwana po naszemu ousechem — po polsku osuch — jest bardzo płytka, tuż pod powierzchnią i dlatego, jak to mogłeś zauważyć, o nią zawsze rozbijają się fale. Tam się zawsze woda pieni, zawsze widać tam biały „szum“. Bardzo niebezpieczne miejsce. Te ciemno zielone pasy na morzu oznaczają, że w tych miejscach jest głębina, a po naszemu nazywają się zielenice. Prócz tego są w tych miejscach także kule czyli jamy w dnie. Po kulach i wielkiej zielenicy przychodzi szurowa rewa w głębokości jakich dwudziestu sążni. W kulach chętnie ryba przebywa i dlatego tam ją poławiamy. Po szurowej rewie następuje szur, czyli głębina — na osiemdziesiąt sążni i więcej. Ta krawędź szurowej rewy do szuru nazywa się zwela — zwał. Tędy węgorze lubią z szuru wychodzić na rewę i dlatego tu właśnie zastawiamy na nie sieci. Za szurem są rzeki, bo rzeki są nietylko na lądzie, ale i na morzu, i to wielkie rzeki.
— Prądy! — wtrąciłem.
— Nie, rzeki. Prądy zależą od wiatru, rzeki są zawsze i nie zmieniają swego kierunku.
— My to nazywamy prądem stałym.
- ↑ Rybacy wogóle nie wymawiają „h“ na początku słowa, np. „El“, nie „Hel“, a zamiast „a“ mówią „o“, więc „hak“ — „ok“, „takie“ „tokle“ i t. d.