Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/141

Ta strona została przepisana.

szeregami wozów — i nuda straszna chwytała, obrzydzenie do wszystkiego, tęsknota za domem, za chwilą samotności, za swoim kątem.
Czy te eszelony nigdy nie ruszą?
Ach, mogą ruszyć, ale nawet i wówczas nie zmieni się nic. Bo gdziekolwiek staną, wszędzie będzie to błoto, ten zgiełk i ta sama perspektywa między ponuremi, krwawemi ścianami wozów.