niejsi „misjonarze” zaopatrywali się w zbytkownie urządzone, piękne wozy Pullmanowskie, oświetlone elektrycznie, z salonikami i specjalną obsługą. Pozatem na stacji zgromadzone były setki ciepłuszek, solidnych wozów towarowych z długiemi deskami, służącemi zamiast ławek. Kto nie zdołał dopaść niezbyt zapluskwionego a bezpańskiego wozu osobowego bodaj trzeciej klasy, brał sobie pierwszą lepszą ciepłuszkę, czyścił ją, znosił do niej deski w odpowiedniej ilości i urządzał się przy pomocy stolarzy z warsztatów kolejowych, którzy za małem wynagrodzeniem robili stoły, stołki, prycze i inne sprzęty potrzebne. Od tej chwili wagon stawał się niezaprzeczoną i przez nikogo nie kwestjonowaną własnością prywatną. Lojalniejsi lub też mniejsi potentaci, jak naprzykład „misjonarze” kirgiscy lub baszkirscy, szli dla ostrożności do czeskiego komendanta dworca i komunikowali mu numer „swego” wagonu, na czem formalności „kupna” się skończyły.
Na tenże „tupik” zatoczono teraz dwie ciepłuszki, odkomenderowane na polski punkt werbunkowy. Ledwie wozy stanęły na miejscu i ledwie Curuś na jednym z nich napisał kredą, że „tu przyjmuje się do wojsk polskich“, już znalazło się kilku ochotników, których energiczny chorąży odkomenderował natychmiast do kradzenia desek z pustych wagonów. Z desek tych sporządzono tapczany, parę stołków, stół. Jeden z ochotników skwapliwie wymalował kredą na czerwonej ścianie wagonu rozczapieżonego drapieżnie białego orła.
Jakoś w tym czasie padł Buzułuk, otworzyła się droga na Orenburg, uzyskano połączenie z ko-
Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/152
Ta strona została przepisana.