Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/162

Ta strona została przepisana.

jego miłość dla wojska, którego ostatniem i pierwszem słowem jest zawsze dyscyplina — nawet dyscyplina ognia — świadczą, iż godzina istotnie wybiła. Ten naród może już nie tylko wstać, ale żyć, pracować i walczyć. Trzeba tylko podtrzymać w nim entuzjazm i ten duchowy, ideowy blask. Bo jeśli zacznie się kłócić o dobra ziemskie — bolszewicy muszą nad nim górę wziąć. Idea jest w tych duszach już tak żywa, że nie potrzeba Kościuszki — wystarczy „halbwegs” przyzwoity i uczciwy a oddany sprawie człowiek. Jeśli taki człowiek się znajdzie — rozpłomieniony w narodzie samym żar oświeci go i zrobi go wielkim wraz z narodem. Lecz jeśli przyjdą durnie — wszystko zginie!
— Wszystko zginie? — odezwał się głęboki głos w duszy.
— Nie, nie zginie. Ale dużo, bardzo dużo będzie męki.