Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/166

Ta strona została przepisana.

więcej dobrych żołnierzy i przesunąć ich jak najzręczniej a jak najdalej na Wschód. Przecie tu mieszkać nie myślimy. Formacja nasza jest ochotnicza. Kto chce iść z nami, proszę, inni mnie nie obchodzą, o ile nie szkodzą.
Ale elegant uśmiechnął się konająco.
— Idzie o to: Obecnie bolszewicy porozbijali wszystko i niema żadnej organizacji. Rzecz w tem, abyśmy tych ludzi organizowali tak, jak to uznamy za stosowne, wyłącznie dla celów wojskowych, nie dopuszczając do innej organizacji.
— Aha! To znaczy, pan wogóle nie chce dopuścić do żadnej organizacji politycznej...
— W ten sposób unikniemy opozycji a im nie damy się skompromitować. Bo jeśliby byli za neutralnością, będą nas kompromitowali przed ententą, do czego dopuścić nie możemy, jeśli pójdą z nami, skompromitują się przed bolszewikami.
— To mi się podoba! — pochwalił Niwiński — To jest celowe i zmierza wprost do rzeczy. Ale jak uzyskacie ulegalizowanie tego związku? Bo że my się sami uznamy, to jeszcze mało.
— To drobnostka. Ja to wszystko dziś napiszę, jutro rano poczciwy doktor pójdzie z tem do Jeannota, który podpisze akt i nasze legitymacje, wy dacie je do podpisania Ryszanowi jako komisarzowi czesko-słowackiej Rady Narodowej, a potem ja pójdę do Moskali i każę się tu poderżnąć premjerowi i ministrowi wojny, Gałkinowi. Zatwierdzą nas wszystkie władze: francuska, czeska, rosyjski rząd i wojsko.
Curuś roześmiał się głośno.
— Mów mi „królu” — rzekł Niwiński.