do wojska brano bezwzględnie. Wraz z uznaniem przez Czechów zupełnej niezależności od Rosjan wojsk polskich, organizujących się na terenie rosyjskim, wchodziła na tapet sprawa osobnych polskich komisarzy mobilizacyjnych, przynależności obywatelskiej Polaków, wyłączenia kwestji polskiej z „wewnętrznych spraw rosyjskich“, jednem słowem — cały nieśmiertelny program walki o wolność, zasadniczy i nie znoszący żadnego kompromisu.
Prezes czesko-słowackiej Rady Narodowej o tem wiedział i mimo, iż spraw tych z Niwińskim nie poruszał, Niwiński z jego uśmiechniętej a zakłopotanej miny widział, iż on zupełnie dobrze zdaje sobie sprawę z sytuacji i że ona go zaskoczyła. Równocześnie jednak z rozmów z nim wywnioskował, że Czesi, pomagając Rosjanom z całych sił, nie tylko niedowierzają im, ale boją się ich. Już były zamachy. Rząd republiki syberyjskiej, uważając wojska czesko-słowackie za wojska jakby lenne, postanowił zasłaniać się niemi i używać ich według własnej woli, i w tym celu, gdy wszystkie frontowe oddziały czeskie ociekając krwią szły na Jekaterynburg, Syberja na tyłach ich zebrała w Czelabińsku najlepsze swe oddziały, aby Czechów w danym razie rozbroić. W samym Omsku syberyjski minister wojny Griszen-Ałmazow planował zamach na Radę Narodową i w pewnej chwili nawet Czesi musieli go aresztować, miasto, liczące około trzydziestu tysięcy robotników było niepewne, utrzymywane w karności tylko przez specjalną mieszaną żandarmerję czesko-serbsko-rosyjską.
Wszystko to bardzo Niwińskiego ucieszyło, raz dla tego, że tu miał gwarancję lojalności czeskiej,
Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/230
Ta strona została przepisana.