Niwiński tłumaczył:
— Na podstawie umowy z Czechami tylko Polski Komitet Wojenny uprawniony jest do prowadzenia polskiej akcji wojskowej. Wy nie jesteście bynajmniej oddziałem polskim, jesteście złożonym z Polaków oddziałem armji rosyjskiej — a do tej armji my się wtrącać nie możemy.
— Więc co mamy zrobić?
— Poddać się pod rozkazy Polskiego Komitetu Wojennego.
— Przecież przychodzimy do was!
— To za mało. Niech się oficerowie zbuntują przeciw komendantowi i niech zażądają, aby ich przeniesiono pod komendę naszą do Czelabińska, do rozporządzenia główno-dowodzącego czeskiego pułkownika Syrowego.
— Psiakrew! Bunt! U nas takich rzeczy nie bywa...
— Słuchajcie! Lepiej, żeby się zbuntowali oficerowie, niż żołnierze... Bo jeślibyście tego nie chcieli zrobić, pozostaje tylko dezercja z republiki syberyjskiej do Ufy na terytorjum Konstytuanty...
— To już lepszy bunt oficerów...
Reszta poszła z błyskawiczną szybkością. Już na drugi dzień zwołano zebranie oficerów legjonu, na które zaproszono też Niwińskiego. Niwiński przedstawił, w jakiem stadjum jest sprawa organizacji wojsk polskich. Wobec tego komendant legjonu (— Warchoł, niemożliwy warchoł! — mówili stale jego przeciwnicy) natychmiast złożył komendę i serdecznie a szczerze radził swym podkomendnym, aby się przeciw niemu zbuntowali. Ci posłusznie dobrej jego rady usłuchali i wydele-
Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/241
Ta strona została przepisana.