Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/258

Ta strona została przepisana.

wieści, wogóle — wieści. W Moskwie chciano właśnie tego, co „Polski Komitet Wojenny“ robił. „Misjonarze“ polityczni najzupełniej tę działalność pochwalali. Równocześnie przynieśli wiadomość o pracach P.O.W., o tajnym rządzie polskim, składającym się z przedstawicieli wszystkich stronnictw w Polsce, a którego jawną reprezentacją miał być Polski Komitet Narodowy w Paryżu, o porozumieniu z Czechami i południową Słowiańszczyzną w celu wywołania z wiosną 1919 roku powstania w Austrji, o polskiej akcji zbrojnej nad Donem i na Murmanie. Gdyby taka akcja była możliwa na Syberji, byłoby bardzo pożądane ożywić ją.
Szef misji wojskowej, major brygady karpackiej, mniej był zachwycony.
— Dyscyplina pozostawia do życzenia! — mruknął.
— Pewnie! — zgodził się Niwiński — Ale o starej dyscyplinie mowy już tu być nie może.
— Byłem w Ufie, w koszarach. Powiedziałem, że jestem przysłany przez jenerała Hallera, a żołnierze odpowiedzieli mi, że nie znają żadnego jenerała Hallera tylko „brata“ Niwińskiego.
— Nie skłamali! — roześmiał się Niwiński — I to major nazywa brakiem dyscypliny?
— Co to za „brat“ znowu jest? „Brat“ porucznik, „brat“ major...
— To żołnierze nasi wzięli od Czechów. Bardzo się im to podoba...
— To się musi zmienić...
— Niby dlaczego? Cóż to szkodzi?
— Nie potrzebuję czeskich nowinek. W koszarach zastałem oficera czeskiego.