Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/28

Ta strona została przepisana.

co dalej? Druga dywizja pod Syrowym w Syberji zachodniej, trzecia we Władywostoku, żeby, się z niemi złączyć, musimy sforsować Wołgę, Samarę, Ufę... Tysiące wiorst...
— Ale skąd ten nagły napad?
— Jaki nagły? Toż to tylko dalszy ciąg Dowbora-Muśnickiego. On poddać się musiał, bo nie mógł się bić... My bić się możemy i musimy... To wszystko dla Mirbacha... On zażądał zniesienia w Rosji formacji wojsk narodowych... Myśmy ustępowali, chcieliśmy nawet oddać część broni, wydaliśmy działa, wierzyliśmy... Bolszewicy mówili, że okłamujemy żołnierzy, że żołnierze Rosji opuszczać nie chcą. Powiedzieliśmy: Dobrze, przekonacie się. Wczoraj urządziliśmy wiec, na którym nie było ani jednego oficera. Żołnierze sami, bez oficerów, wprost pertraktowali z tutejszym sowjetem, oświadczyli, że broni nie wydadzą, oficerom swoim wierzą i chcą jechać do Francji. Dziś rano chłopcy zobaczyli sprowadzone z Moskwy samochody pancerne... Nie jesteśmy idjotami! Aresztowaliśmy samochody, bolszewicy zażądali ich wydania, my ich wydać nie możemy, oni postawili ultimatum — no i masz.
Historja była prosta i jasna, ale bardzo nieprzyjemna.
Nadszedł wieczór i Niwiński, zmęczony wrażeniami, poszedł spać, przeprowadziwszy z kucharzami pewne tranzakcje, mające na celu umundurowanie.
Nad ranem zbudził go grzmot artylerji, a po pewnym czasie usłyszał chrzęst łańcuchów i turkot wozów. Przesuwały się powoli puste ciepluszki.