Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/300

Ta strona została przepisana.

— Niech zwołują... Omsk się im nie podda.
Co było z góry do przewidzenia. Bo tak: Cały ten ruch ideowy miał, jako podłoże, ambicje osobiste. Nowomikołajewsk, Tomsk, Irkuck grawitowały ku Charbinowi, gdzie miał swą siedzibę pewien potężny i wielce ambitny kapitalista, posiadający w wymienionych powyżej miastach swych wspólników, przedstawicieli i klientów. Ponieważ Omsk leżał poza sferą jego interesów, więc stanowiska jego nie uznawał, a jako centrum Syberji zachodniej grawitował ku zachodnim krajom przeduralskim.
Właśnie przejeżdżał przez Nowomikołajewsk na Zachód czeski jenerał Gajda, słynny z walk na Wschodzie komendant trzeciej dywizji czeskosłowackiej, cieszący się sławą genjusza wojennego. Był to w całem znaczeniu słowa awanturnik wojenny, z zawodu austrjacki lekarz wojskowy, później oficer brygady czesko-słowackiej, potem wielki wódz, jeżdżący własnym pociągiem, wreszcie kondotjer rosyjski. Niwińskiemu udało się zdobyć u niego krótkie posłuchanie. Jak wszyscy jenerałowie czescy, tak i ten był człowiekiem młodym, bardzo przystojnym, o bladej, prawie promiennej, pociągłej twarzy i gorejących oczach. Podczas gdy Syrowy i Czeczek zachowywali się bardzo skromnie, on miał już maniery jeneralskie, mundur lśnił jeneralską czerwienią, a otaczali go wyłącznie oficerowie kawalerji.
Znacznie ważniejszą rzeczą było, że Niwiński zastał w wozie jenerała czeskiego francuskiego jenerała Paris, który swego czasu w Rosji i na Ukrainie zajmował się czynnie formacjami polskiemi.