Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/36

Ta strona została przepisana.
V.

Po wzięciu Penzy zapanowała wśród Czechów olbrzymia radość.
Bez dział, w kilka tysięcy ludzi zaledwie, w przeciągu doby wzięli duże, dobrze uzbrojone miasto, z małemi stosunkowo stratami, które pozwolili sobie ustalić na liczbie siedemnastu zabitych i kilkudziesięciu rannych, podczas gdy bolszewików padło około czterystu.
Rosjanie bili się po swojemu, szafując krwią szczodrze, ale niepotrzebnie.
Czesi czuli, że teraz żadna przeszkoda nie potrafi ich wstrzymać.
— Pojedziemy do Władywostoku! — wołali. — Nie oddamy broni, armat nabierzemy, ile zechcemy, a kto nam na drodze stanie — rozsiekamy!
Naprędce sklecony pociąg pancerny natychmiast wraz z paru eszelonami ruszył ku Syzraniowi i mostowi syzrańskiemu. Czesi nie mieli wprawdzie zamiaru zatrzymywać się dłużej w Penzie, jednakże tak dla własnego bezpieczeństwa, jak też, aby dać ludności upragnioną przez siebie możność bronienia się na wypadek pogromów i powrotu bolszewików, zaczęli organizować i uzbrajać straż obywatelską. Zaś ludność, widząc to i przekonana, że to początek końca rządów znienawidzonych bolszewików, nie taiła radości i na