przyzna, że pominąwszy brak koni i szybszą oczywiście jazdę a i to o tyle, o ile, sceny oglądane podczas takiej podróży najzupełniej przypominają opisy podróży dawnemi dyliżansami, przez co nawet są bardzo miłe. Nie omija się świata, miejscowości, ludzi i ich życia, aby się móc bez żadnej przeszkody jak najbezmyślniej toczyć po gładkich szynach, przeciwnie, powiedziałbym, raczej zwiedza się kraj, bada jego ruch i życie, poznaje się miasteczka, mieściny, wioski i osady, wgląda się w wszystkie zakątki, w to, co ludzie wyrabiają, nad czem pracują, co sprzedają i z czego i jak żyją, poznaje się piękność i charakter kraju i konstatuje się np. między innemi, że wjazd do Poznania tą drogą nie jest bynajmniej imponujący, i że porządki tego tak pyszniącego się swą czystością wielkiego miasta na obdrapanych i zaniedbanych peryferjach, jeśli czem zdołają przybyszowi z prowincji zaimponować, to chyba tylko tem, że spotyka nad swe spodziewanie stare, z tynku obłupione rudery z poutrącanemi węgłami, słowem raczej szatra cygańskie nieraz, niż to, co sobie wyobraża jako „małe, czyste, miłe domki schludnego, wielkomiejskiego przedmieścia“. Powiedzmy sobie prawdę, tak jest. Ale wracając do życia w małem miasteczku: Niewątpliwie, że telefony mają znaczenie olbrzymie i że tempo życia prowincjonalnego dzięki nim znacznie podnieść się musiało, nie tak jednak, aby mogło zmienić zasadniczo samą istotę życia. Bo choć o wiele prędzej załatwia się z miastem interesy telefoniczne niż pocztą, jednakże nie można ich załatwić więcej, niż ich się ma, a tu znowu ma o wiele więcej od telefonu do powiedzenia produkcja prowincji i jej warunki. Dlatego te wszystkie nowości i postępowe nowatorstwo zasadniczego wpływu na charakter, na duszę prowincji wywrzeć nie mogło i zasadniczo postaci rzeczy nie zmieniło. Aby istnieć — a bez swego charakteru się nie istnieje —
Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/10
Ta strona została przepisana.