Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/12

Ta strona została przepisana.

zostanie, jest jakiś rozwój, postęp i są wspomnienia. Takie to bywają szczśliwe i nieszczęśliwe wydarzenia i dzieje małych miasteczek w krajach młodych, gdzie ludzie nie zawsze jeszcze wiedzą, co czynią i dlatego wiele im się odpuszcza i odpuszczonem będzie.
Rzecz prosta, że zupełnie inaczej przedstawia się ta sprawa u nas, gdzie takie eksperymenty z miasteczkami byłyby niemożliwe i nadzwyczajnie szkodliwe, rujnujące. Nasze małe miasteczka nie są lekkomyślnemi, naiwnemi dzierlatkami z jakiejś stepowej dziury, rwącemi się do pierwszego lepszego czy gorszego napomadowanego seladona z ponurych dzielnic robotniczych jakiegoś Zenithu, Rajskiego Miasta albo Dawsonu. Są to panny regularne, dziewice stateczne i przyznajmy, leciwe, a więc w sprawach konkretnie życiowych rozważne. Mają za sobą tradycję. Są na swojem miejscu i żyją w warunkach uporządkowanych, „bien range“. Wiedzą, czego się mają trzymać, nikomu nie zazdroszczą, ale — smutno im. I to się czuje.
Jstnieją trzy rodzaje małych miasteczek prowincjonalnych: Te, które niemi być chcą, które niemi być muszą, i wreszcie takie, przypadkowo z niezależnych od siebie przyczyn powstawszy, nie wiedzą, co ze sobą właściwie począć, są z tego powodu nieznośne, zawsze niezadowolone, kapryśne i nieprzyjemne, pretensjonalne a niechlujne i zaniedbane. Do tych ostatnich miast należy u nas np. Borysław, swego czasu należała do nich Łódź. Oba te miasta powstały jeśli nie wbrew swojej woli, to w każdym razie ponad swe wszelkie oczekiwanie i nie były do swej roli przygotowane. Teraz: Małe miasteczka, które niemi być muszą. W Europie małe miasteczka nie mają wielkich szans rozwoju niespodziewanego. Rozwijają się zawsze proporcjonalnie do rozwoju swych centrów, więc choć zmieniają się stosunki, proporcja zostaje zawsze ta sama. Gdy Poznań ma