w długiej prawie do kostek, czarnej sukmanie otwartej, z wysokim, stojącym kołnierzem i z fioletową krawatką, wyglądającą z pod kamizelki. Na nogach wysokie buty z cholewami, błyszczącemi jak lustra. Chłopak młody, wysoki, smukły, zgrabny i popolsku ładny. Wysokie, czyste, młodzieńcze czoło, gładkie, jakby chłopięce jeszcze skronie, duże, ciemne, poważne, z długiemi rzęsami i długiemi łukami brwi, twarz podłużna, owalna, o rysach starannie modelowanych i rzeźbionych, twarz wyrazista, rasowa, nie kluska ani buchta żadna. Za nim młodzi drużbowie, przyjaciele i krewni pana młodego, przeważnie do niego podobni, taksamo ubrani, taksamo rośli i smukli; na znak swej zgodności, w rękach mają srebrnemi blaszkami obijane charapy, z przewieszonemi przez nie kolorowemi chusteczkami. Ozdobne charapy, to pamiątka z czasów, kiedy drużbowie odprowadzali orszak do kościoła i z kościoła wierzchem; dziś niema już tego w użyciu.
Za panną młodą stoją drużki — dziewczęta podobnie jak i ona ubrane, tylko nie w staniku tak wciętym i bez futrzanego obramowania, ale zresztą z takiemi samemi czepeczkami na głowach, tak samo w czarnych, jedwabnych sukienkach i z jedwabnemi, różnokolorowemi fartuszkami. Można się im dokładnie przyjrzeć, bo miejscowym zwyczajem, składając ofiarę na kościół, okrążają ołtarz. Prawie wszystkie mają na nogach czarne trzewiczki skórzane lub pantofelki, często lakierki. Niektóre przywdziały dla szyku buciki z lakierowanej skóry i z żółtemi cholewkami, co jest nieładne i psuje styl. Za dziewczętami widać kobiety zamężne w infulastych, na tył głowy zsuniętych czepcach, chustami w tureckim rodzaju przykrytych, w ciężkich, czarnych kaftanach jedwabnych i w takich-że spódnicach, na których dopiero pysznią się splendory wspaniale barwnych, jedwabnych fartuchów fioletowych,
Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/34
Ta strona została przepisana.