zajmującą i pouczającą. Ale cóż. Nasi pisarze nie zdają sobie z tego sprawy, nie widzą tych rzeczy i narzekają na bankructwo idei i brak tematów! Otóż OO. Oratorjanom trzeba było przedewszystkiem umocnić się samym na zdobytej pozycji, stworzyć prawdziwe duchowe, swoje życie w Oratorjum polskiem, wytworzyć swój sztab ideowy, tradycję, wypróbować własne siły, wykrystalizować własny program działania, przylegający do potrzeb, warunków i walk polskiego życia duchowego, a prócz tego załatwić też i do zupełnego porządku doprowadzić sprawy materjalne. Jeśli się weźmie pod uwagę, że w początkach swego istnienia OO. Oratorjanie nie mieli poprostu dachu nad głową, że trzeba było stworzyć wszystko, niemal własnemi rękami zbudować i że w takich razach zawsze „dziwnym zbiegiem okoliczności“ przeszkody wciąż nowe i nieprzewidziane, coraz to się gromadzą i piętrzą, łatwo będzie zrozumieć, iż wszystkiemu odrazu podołać nie mogli. A zaledwie stanęli na nogach, nadszedł smutny i przygnębiający okres niepewności, czasy upadku i rozbiorów Rzplitej, gdy dusze wrażliwsze i widzące lepiej pogrążone były w męce, a umysły w wątpliwościach, nieznajomości przyszłości, niemal w panice. Pod protestanckiemi rządami pruskiemi, które pozbawiły Kongregację fundacji, życie było bardzo ciężkie, przyszłość zgoła niepewna. W roku 1876 Kongregacja OO. Oratorjan została skasowana, kościół i budynek klasztorny zamknięty przez władze pruskie, księża zaś emigrowali do Małopolski, mianowicie do Tarnowa, gdzie się osiedlili. Jeszcze przed kasatą i wypędzeniem kongregacji, gdy się już tych klęsk spodziewano, powzięto na kapitule solenną uchwałę, że „o ile Pan Bóg i Matka Najświętsza pozwoli kiedyś powrócić Zgromadzeniu na Świętą Górę, to członkowie Oratorjum postarają się o pozwolenie u Stolicy Apostolskiej na
Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/47
Ta strona została przepisana.