Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/49

Ta strona została przepisana.

a zarazem niby czytelnię, w której młodzież może spokojnie czytać, ewentualnie gromadzić się na pogawędkę; tuż obok znajduje się salka z pianinem. O parę kroków dalej niewielka, lecz piękna kaplica wspólna dla Ojców i dla młodzieży, gdzie codzień rano młodzież słucha przed szkołą Mszy św. Część kurytarza dalej, za kaplicą, należy już do klasztoru, i tam jest zawsze cicho i dostojnie, ale w całym kącie od kaplicy do sali korepetycyjnej na pierwszem piętrze i na dole prawie aż do furty, jest królestwo młodzieży prawie że niepodzielnie, gdzie poza nauką, odprawiają się różne jej „misterja”, obrzędy w rodzaju nauki gry na trąbach, puzonach, waltorniach, skrzydłówkach i klarnetach, próby generalne marszów i tym podobnych „szlagierów“, a także pieśni kościelnych. Bo trzeba wiedzieć, że od czasu do czasu w pewne uroczyste dni, odprawia się w kościele nabożeństwo, jak ja to nazywam, „trąbione“, podczas którego chłopięta lube wyczyniają na chórze niewinnie na trąbach różne muzyki nabożne, nieraz bardzo w skutkach dziwne, o czem szerzej poniżej. Tam też, w tym kącie, ściślej mówiąc, w skrzydle gmachu, odbywają się igraszki i zabawy, nie mające w charakterze swym wiele wspólnego z klasztornem „Silentium*. Ale wśród Ojców nie wywołuje to bynajmniej zgorszenia. Św. Filipa hasło „byle nie grzeszyli!“ utrzymuje się tu w całej pełni, a Ojciec Przełożony nie lubi mazgajów i niedołęgów. Popiera wśród dzieci i młodzieży ruch, życie, humor, gwar i oczywiście sporty. Na ich uprawianie przeznaczone jest leżące tuż przed klasztorem wielkie boisko, położone tak szczęśliwie, że słońce żadnej partji nigdy w oczy nie świeci. Tu grają chłopcy zawsze pod dozorem któregoś z Ojców, w piłkę nożną, w siatkówkę, palanta i kwadrante, a zaraz za klasztorem jest wymarzony „deptak“ konwiktowy, prościusienki gościniec,