Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/51

Ta strona została przepisana.

duszy. Taka przechadzka przed szkołą sprawia, iż chłopak nie przychodzi do szkoły zaspany, lecz rozruszony już i rozbudzony, po szkole zaś daje doskonały wypoczynek płucom, znakomicie uspokaja nerwowo i korzystnie wpływa na szybsze krążenie krwi. Cokolwiekby już w tej szkole było, młody człowiek nie wraca z niej na obiad zdenerwowany i rozdrażniony, bo ma czas po drodze ochłonąć. A przyroda ma tyle wdzięków i taki urok, iż zawsze potrafi w młodej, niezepsutej duszy zbudzić jasny, czysty ton i powoli włożyć ją do skupienia.
Tak tedy wychowuje się w tym konwikcie Św. Filipa Nerjusza na Świętej Górze pod Gostyniem młodzież polska w atmosferze spokojnej, ciepłej, nie zmąconej wrzaskliwemi a jakże jarmarcznemi i szkodliwemi zarazem odgłosami gonitwy życia wielkomiejskiego, pod opieką światła i kierownic twem duchownych, którzy w wychowywaniu młodzieży widzą swe posłannictwo i jakoby służbę Bożą i szczęśliwi są, że danem im jest hodować duszyczki polskie w polskiej wierze i polskich tradycjach dla większej chwały Boga, broniąc ich od zepsucia i przedwczesnego zwarzenia.
Wszelkie zainteresowania młodzieży, czy to jest „szał” robienia zdjęć fotograficznych, czy zbiorów przyrodniczych czy inna jaka „namiętność” lub moda, znajdują zawsze zrozumienie i poparcie kierowników konwiktu. („Byle nie grzeszyli.“) Ale te „szały” zmieniają się dość często wśród młodzieży, podobnie jak wśród starszych, są mody. Jedno jest tylko zamiłowanie, które modzie nie ulega i traktowane jest przez młodzież stale z tą samą sympatją i, powiedzmy, zaparciem się siebie. Jest to miłość muzyki.
Mianowicie konwikt ma własną kapelę, ta zaś, oczywiście, posiada wyznaczoną sobie salę prób oraz różne mordercze instrumenty dęte. Na tych instrumentach poszczególni muzykanci uczą się