Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/57

Ta strona została przepisana.

prawdziwie ujmującą powierzchowność, wykwintne manjery, podyktowane poczuciem własnej, dobrze zrozumianej godności i dar odgadywania i rozumienia ludzi, mógłby był bez trudu, mówiąc językiem dzisiejszym, zrobić nieladajaką karjerę i zostać ozdobą najznakomitszego nawet dworu książęcego owych czasów.
Ale ten tak zdolny chłopak, syn niezamożnego rejenta florenckiego, już w zaraniu życia zmuszony do myślenia samemu o sobie, bynajmniej nie marzył o zdobyciu powodzenia w świecie i obojętny był tak na sławę, jaki na pieniądze. Te sukcesy zgoła go nie nęciły, mimo że rok, w którym się urodził, uświetniony uroczystym wjazdem papieża Leona X-go do Florencji, wspaniale przez ludność i największych artystów z tej okazji przybranej, zdawał się wróżyć przyszłość jak najświetniejszą i właśnie bogatą w przepych i wonne kadzidła sławy światowej. Jednakże nie trzeba zapominać, że ta Florencja, witająca wjeżdżającego papieża statuą jego ojca, Wawrzyńca Medyceusza, z napisem „To jest syn mój miły, w którymem upodobał sobie“, była też Florencją wielkiego rycerza Kościoła i ducha, płomiennego i płomienistego Dominikanina Savonaroli, od którego słów natchnionych w posadach zadrżało i przybladło ze strachu panoszące się już, rzekłbyś, bez żadnych przeszkód, wskrzeszone pogaństwo.
Mimo, iż Savonarola, tragicznie wciągnięty w wir walk polityczno-partyjnych, w zamęcie ich zginął, a zwłoki jego, zdjęte z szubienicy, zostały spalone na tym samym placu, na którym swego czasu palono za jego natchnieniem dzieła sztuki i piśmiennictwa, pogańskim myślom i poglądom hołdujące, duch jego we Florencji żył i nurtował liczne serca i umysły, nie zaślepione pozorną klęską dobrej sprawy i hałaśliwym triumfem materjalizmu. Łatwo uwierzyć, że rodzina Neri trzymała się tego