Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/63

Ta strona została przepisana.

genjalne i świadczyło o wzniosłej wielkości ducha, wynikające z tego jednak zadanie wymagało sił iście tytanicznicznych. A mimo to bohater nie cofnął się przed tym olbrzymim trudem walki, przechodzącej, zdawałoby się, siły ludzkie.
Opisywać dziejów i różnych stanów tej walki i jej przebiegu nie mogę ze względa na rozmiary pracy. Filip zaczął od pielgrzymek do siedmiu bazylik rzymskich i nabożnych rozmyślań przy ich ołtarzach. Zrazu pielgrzymował tak co dzień, a raczej co noc, sam. Po pewnym czasie zebrała się dokoła niego gromadka jednomyślnych, aż wreszcie doszło do tego, że w tych pobożnych pielgrzymkach brało udział nieraz i parę tysięcy ludzi. Działo się to w Rzymie, stolicy Odrodzenia i jego szkół filozoficznych, działo się zwłaszcza, jako protest przeciw pogańskiej rozpuście i pogańskiemu poglądowi na życie, w dniach rozbawionego i rozwydrzonego karnawału, którego uczty, ognie sztuczne, bale maskowe i rozwiązłość tak jaskrawo malują ówcześni historycy i pamiętnikarze. Pielgrzymki te, prócz modlitw i rozmyślań, połączone były z ćwiczeniami i praktykami religijnemi, oraz kazaniami, które wygłaszali też ludzie świeccy, brały zaś w nich udział osoby wszelkich stanów i zawodów. Urozmaicały je śpiewy i muzyka, której siłę uczuciową Święty doskonale rozumiał i oceniał.
Mając już pełną świadomość swej mocy nad duszami ludzkiemi, św. Filip postanowił wykuć w opoce swej duszy wiary pełnej, ścieżkę niezawodną, którąby rzesze poprowadził ku Bogu i które wiodłyby ku Niemu nietylko dziś, ale zawsze, po wszystkie wieki. Aby to obmyślić, rozważyć, a zarazem utwierdzić się w miłości Bożej i w sobie, zstąpił do katakumb, w których, możnaby powiedzieć, dziesięć lat spędził na rozmyślaniach i modlitwach, to znaczy, że przez dziesięć lat codzień na kilka