Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/64

Ta strona została przepisana.

lub kilkanaście nawet godzin znikał w świętych podziemiach, pełnych wspomnień pierwszych chrześcijan i najbardziej bohaterskiej epoki Chrześcijaństwa. Pobyt w tych świętych miejscach jego myśli ku czasom największego podniesienia ducha wyznawców Chrystusa prześladowanego i najwspanialszego rozkwitu chrześcijańskiej miłości. Ducha tego Chrześcijaństwa postanowił wprowadzić do zebrania swych zwolenników, nim chciał ich natchnąć i ożywić, i trzeba przyznać, że swego dopiął.
A równocześnie liczba jego zwolenników i wielbicieli wzrastała i wzrastał też jego autorytet, tak iż bardzo poważnie z nim się liczono, mimo, że do 30-go r. życia nie był księdzem. Kongregacja jego tak się rozmnożyła, iż zwolna zgromadzenia jej musiano przenieść z izdebki Świętego do sali nad kościołem św. Hieronima, potem do kościoła Florenckiego, aż wreszcie wyznaczono mu kościół Santa Maria di Vallicella, (od 1551-go roku był już księdzem), gdzie święty Filip założył swe po dziś istniejące Oratorjum. Zgromadzali się w niem ludzie różnych stanów, od kardynałów i książąt począwszy do ubogich, prostych robotników na ćwiczenia religijne i modlitwy. Do kongregacji Oratorjum należeli i do dziś należą księża świeccy, żadnemi ślubami nie związani, a tylko przestrzegający reguł i sposobu życia Oratorjum tak, jak one zostały ułożone przez założyciela.
Prócz swych prac w Oratorjum zajmował się też św. Filip bardzo żywo młodzieżą, którą serdecznie kochał, oraz odwiedzał i pielęgnował w szpitalach chorych, rzecz naówczas niesłychana i niepraktykowana, zwłaszcza już jeśli szło o nieuleczalnych i choroby zakaźne. Św. Filip nie brzydził się chorób najohydniejszych i spełniał posługi najniższe i najprzykrzejsze, równocześnie pocieszając chorych, dodając im ducha, przygotowując ich w razie potrzeby