Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/131

Ta strona została przepisana.

muru. Trzy ściany zdobne były w przecudne freski, których barwy grały takim blaskiem i tak potężną siłą, że zdawały się grzać, jak słońce. Sam Ikar, zdumiony i olśniony czarowną, zda się, potęgą tych barw, nie tylko, że nie ośmielił się przyłożyć do nich ręki, ale nawet wielbił je, jako najpiękniejsze ze wszystkich niegdyś tak potężnych snów wielkiego budowniczego.
Na jednej ścianie wymalowany był bój Apollina z potwornym Pytonem. Długie, zielonawe, oślizgłe zwoje wężowych skrętów smoka kłębiły się we własnej krwi, rażone przez Promienistego strzałami tak jasnemi, że patrząc na nie aż oczy trzeba było mrużyć. Drugie malowidło przedstawiało wyjazd Apollina na niebo w tryumfie przetykanej złotem zorzy porannej. Białe rumaki gryzły w spienionych pyskach dyamentowe wędzidła, a na rydwanie z kości słoniowej, połyskującej złotem, widniała nad wszystko piękniejsza i jaśniejsza, cudowna postać boga. Fresk na trzeciej ścianie opowiadał o boskiem szczęściu Heliosa i miłującej go przeczystej Klimeny.
Cudna mozajka podłogi, złożona z kosztownych i rzadkich kamieni, wyobrażała nieszczęsne losy ich syna Faetona, ufnego w swe prawa syna Boga-Słońca. Ikar długo i wiele o nim rozmyślał. Najbardziej lubiał, leżąc na chłodnej podłodze, patrzeć na obraz, który przedstawiał Faetona, wyjeżdżającego dumnie na zwykłą drogę swego ojca. Piękny mło-