stücke. „Fremder Mann“.
Wędrowiec szedł naprzód wolnym, równym krokiem, a towarzysz jego zatrzymywał się i dmuchał w szpary przydrożnych słupów telegraficznych, wygrywając na nich dziwne, piskliwe melodyjki.
— E! E! Ty! Nie spiesz się! — wykrzykiwał czasami. — Przyjdziesz na czas!
I śmigał w pole białe, zataczając kręgi po śniegu, wznosząc tumany, którymi swawolnie rzucał w niebo. W reszcie na granicznym pagórku w białym tumanie wykręcił pirueta i zdyszany, pogwizdując z cicha piosenkę, złączył się z wędrowcem.
— Dokąd tak śpieszysz?
— Nie śpieszę się — odpowiedział wędrowiec — ale nie jestem tak szybki, jak ty, a długa jeszcze droga przedemną. Zresztą znużony dziś jestem. Chciałbym o zmierzchu dojść do jakiego miasteczka.... choćby do wsi błyszczącej o zmroku czerwonemi światełkami... gdzie domki niewielkie, ciche, drzemią spokojnie pod ochroną starych strzech...