Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/164

Ta strona została przepisana.

tam drzewa, jak gejzery cieple, strzelały z ziemi, owoc niosąc obfity, tam lany złote falowały niczem morze, tam na ziołach i trawach wonniejszych niż indziej, piękniejsze wypasały się stada, a z dojrzałych, krwawych jagód tryskało wino słodkie i ogniste.
Więc, gdy jednego dnia Filemon ujrzał kroczących ku swej zagrodzie gości, zawołał żonę swą Baucydę i rzekł:
— Patrz, stara! Oto zbliża się ku nam dwóch gości, a oko moje doświadczone i przeczucie mówią mi, że obaj oni są boskiego pochodzenia. Ten starszy, o tem poważnem obliczu, nad którem piętrzą się złote kędziory, to Jowisz, nowy władca Olimpu. Nie zaznał jeszcze zbyt wielu trosk, więc wesołej i pogodnej jest myśli. Ten drugi, smyk o bezwąsej, chytrej twarzy, to Hermes, sługa jego wierny, bóg potężny, chytry, ale przekupny. Słuchaj i raz przynajmniej w życiu bądź mi posłuszna. Spędziliśmy życie w nędzy, troskach i braku. Nic też dziwnego, że i pożycie nasze zgodliwem, ani miłem nie było. Kłóciliśmy się i swarzyli nieustannie; wyraz naszych twarzy nieprzyjazny jest, głos szortki, a sposób mówienia przekorny. Nędza nasza nie dozwalała nam czynić zadość świętym obowiązkom gościnności i kubka wody nie chcieliśmy nikomu podać za darmo. Starzy jeteśmy, a gdy nie będziemy mogli pracować, czemże zapłacimy za strawę, gdy nie zbierzemy teraz choć trochę grosza?