ale za to bardzo pięknie śpiewał przy akomponjamencie gitary prowansalskie piosenki... Podobał się Niusieńce, ale nie wyszła za niego, bo jej się zdawało, że ją zanadto kocha...
Potem znowu zdawało się Niusieńce, że jest bardzo zakochana w jednym malarzu i „doprowadzało ją to do szaleństwa“, ale, chwała Bogu, skończyło się na „rozdarciu serca“. Wreszcie Niusieńka wyszła za mąż za jakiegoś inżyniera, który był o nią bardzo zazdrosny, robił jej nieustanne sceny, słynął jako skończony lampart — jednem słowem, Niusieńka była bardzo szczęśliwa.
Jednego razu zdarzyło się, że Niusieńka przyjechała do swego rodzinnego miasta. Była wtedy jeszcze bardzo młoda i nikt prawie nie wiedział, że wyszła za mąż. Zresztą — kilka lat już minęło, jak z rodzinnego miasta wyjechała. I wtedy przyszedł jej na myśl ów „książę z szafirowemi oczami“.
Pod pozorem, że jej czegoś do tualety potrzeba — Niusieńce zawsze było czegoś trzeba — wstąpiła z przyjaciółką, również młodą mężatką do znanego sobie składu konfekcyi damskiej.
„Książę“ poznał ją w tej chwili i podbiegł ku niej. Tyle lat! Odzież się to przed ludźmi kryje szczęście ich oczu, słońce ich duszy! Tyle lat! A ja czekałem, czekałem... Wiedziałem, że mnie moja gwiazda nie opuści, wiedziałem, że nadejdzie w reszcie dzień...
Jego szafirowe oczy promieniały szczęściem.
Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/194
Ta strona została przepisana.