rała się dogodzić mu we wszystkiem. Był jej dumą, jej pychą, jej całem szczęściem.
Zwłaszcza, że...
Wuj Józef był dość dziwnym człowiekiem. Pominąwszy już jego dobre serce, rozsądek i niepokalaną uczciwość — był utylitarystą i to — bezwzględnym, Umysł nieprzeciętny, niesłychanie żywy, o młodzieńczej świeżości — był przytem młodzieńczo zmiennym i buntowniczym. Nie uznawał nigdy żadnych autorytetów, śmiał się z uczucia, czcił pozytywny rozum, nie wierzył absolutnie nikomu i niczemu, wyjąwszy namacalne dowody — mimo to wcale nie był zaślepionym i stwierdziwszy omyłkę przyznawał się do niej publicznie; krótko mówiąc jego sumienność tak w traktowaniu interesów, jak zagadnień życiowych imponowała Wiciowi, który uważał ją za naśladowania godną.
— Czy wuj wujenkę kocha? — pytał się Wicio w duchu.
A czy on wogóle kochać umie?
Uśmiechnął się.
Wuj Józef był najlepszym ojcem ze wszystkich, których Wicio kiedykolwiek widział.
Co się zaś tyczy wujenki — to trudno. Ona obstawała zawsze przy swojem. Przekonania jej różniły się od poglądów wuja Józefa, a wuj Józef, człowiek mądry, nie starał się bynajmniej o przekonanie jej o słuszności swoich zapatrywań. Sam wolnomyślny — uznawał poglądy drugich — bez dysku-
Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/22
Ta strona została przepisana.