— Już pan idzie?
— Zmęczony jestem, zdenerwowany... ta jesień..
Chciał powiedzieć: łamie wszystko we mnie, rozsypuje w łzy, — ale wstydził się.
— Od tej wilgoci...
Urwał.
Chciał powiedzieć: Dusza rdzewieje — ale powstrzymał się w porę, ukłonił i wyszedł.
∗
∗ ∗ |
Po wyjściu Bryla Śnieżko w stał i paląc papierosa, zaczął chodzić po pokoju.
W ciepłe dnie wychodzili zwykle na przechadzkę; podczas słoty lub w zimie wieczory spędzali w domu, on chodząc po pokoju i paląc papierosy.
W takich chwilach Śnieżko, w towarzystwie zwykle nieśmiały i małomówny, ożywiał się. Opowiadał żonie swe spostrzeżenia, analizował wspomnienia i tak pomału, cedząc niejako życie przez swoje rozumowanie, otrzymywał jego istotną treść. Puste pozorne i podobne do siebie wypadki dzienne nabierały w oświetleniu jego rozumowania życia i barw, ludzie zdradzali się ze swemi namiętnościami, zamiłowaniami i skromne mieszkanie Śnieżków zmieniało się w ten sposób w jakąś dobrze skrytą lożę, skąd, niewidzialni dla nikogo, przyglądali się dramatow i życia ludzkiego.