Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/141

Ta strona została przepisana.

— Źle, że nie chcecie rozumieć — odezwał się po jakimś czasie. — Źle, że lekceważycie to wszystko. Jest przecie w naszem życiu moment niezmiernej wagi. Rzuceni na obczyznę, zaczynamy wszyscy cierpieć na nostalgię. Wszędzie nam źle — skutkiem czego myślą zwracamy się wciąż ku Ojczyźnie i ta myśl staje się gwiazdą przewodnią naszych cierpień, naszej pracy i naszego życia. W obecnej chwili jest to objaw do pewnego stopnia chorobliwy — ale należy skorzystać z niego i utrwalić go tak, aby ta myśl o Ojczyźnie na zawsze już była pierwszą i ostatnią myślą naszą. Widzicie, cierpienie wprawiło nas w stan łaski, umożliwiający nam przyjęcie objawienia, a wy to odrzucacie.
— Mówisz jak ksiądz — uśmiechnęła się Helenka.
— Miłość, Ojczyzny jest religją — odpowiedział Zaucha. — Zlekceważywszy pierwszy moment, lekceważycie drugi, którym jest: praca emigracji. Spójrz-cie na organizację, spójrzcie na szkolnictwo, na niezliczone warsztaty pracy, fermy, składnice towarowe. Ludzie dawniej żyli dla siebie, dziś; w tęsknotach swych, żyją dla kraju. Wytłómaczono chłopom, że najmniejszy rzemyczek, przywieziony z kraju, powinien być dla niego świętością, raz dlatego, że to jest rzemyczek polski, jakiego tu nie dostanie, po-wtóre — ponieważ należy go przywieźć do kraju. I on się tego święcie trzyma. Zaś aby nie kupował niczego obcego, otworzyło mu się warsztaty, w których wszystko na swój ład wyrabia. Tak jest we wszystkiem i ze wszystkiem. Byłem, widziałem. Widziałem ludowe szkoły polskie pod Moskwą — wszystko w nich było polskie — książki, nauka, wycinanki chłopskie na ścianach, dekoracje z łowickich chust — nawet piosenki nowe popisali dla dzieci poeci polscy, piosenki całe, żyjące wyłącznie myślą o Ojczyźnie i o powrocie. Dajcie pokój, nie wiem czy tak gorąco po polsku nauczano w Polsce, jak się naucza tu, na wygnaniu.