— Słowo honoru pani daję, jak Boga kocham, niech si pani męża spyta, on tu siedzi! — zaklinała się pani Skowrońska. — Powiadam pani, awantura śi z tego zrobiła, że aż strach, sąd honorowy, mnie przekupić chcieli, litr okowity mi ofiarowali, słowo honoru daję, niech mąż powie, on tu siedzi! Ty cholero jakaś, Morus, leż spokojnie, bo cię zabiję! I skutkiem tego wszystkiego i ja ustąpiłam z miejsca gospodyni i Piksler si przeniósł... A potem tośmy już mieli takie wędrowne życie...
— Kuczkujące — jak mówi Buchajło — z uśmiechem wtrącił Skowroński.
— Nie przerywaj mi, bo nigdy nie skończę — lawiną zjechała go pani Skowrońską. — On — wie pani — nic. Jemu wszystko jedno. Śpiewać to śpiewa, ale jak niema angażmą — leży na łóżku, ćmi swoje papierosy.
Tu oczy jej błysnęły.
— Znowu palisz te papierosiska jednego za drugim 1
— Zmiłuj się, taże nie mogę palić jednego za trzecim! — zaryzykował dowcip Skowroński.
— Uch, ty, z twoimi dowcipami! Gdzie masz tytoń, oddaj zaraz! Miłosierdzia ni masz nademną, wisz, że na gardło jezdem chora — ja, proszę pani, rany mam w gardle, słowa wymówić nie mogę, taka chora jezdem, a on pali i pali... Ali gdzieś piniendze poszukać, zrobić coś, zakręcić si — tego nie potrafi. Dlatego to Pan Bóg tak nami pomiata...
— A państwo tu już dawno są? — spytał Józef.
— Było to jakoś z początkiem października 1915 roku, kiedy my przyjechali do Świnicy. Mówili nam, że Komitet wszystko da. Wysiedli my na stacyjce z wagonów — i nic! Ani mieszkań, ani jakiego człowieka, któryby wzioł rzeczy, ani kogoś, ktoby powiedział, gdzie co i jak, no — nic. A to inteligencja i uważacie państwo, ludzi przyzwyczajeni do hoteli, do służby, po rosyjsku mało kto dwa słowa
Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/155
Ta strona została przepisana.