Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/160

Ta strona została przepisana.

kazać, jak to ona krzyknęła, ale Bogu dzięki głos odmówił jej posłuszeństwa.
— Nie potrafię państwu pokazać, jakem krzyknęła, ale mówię pani, ten adwokat aż si skurczył i przysiad a my zjedliśmy obiad i potem ja wstałam i powiedziałam na cały głos: — Noga moja więcej tu nie postanie, to nie jest żadna jadalnia ali karczma burd i awantura — jak Boga kocham, niech si pani pani męża spyta — tak powiedziałam. W takich warunkach nie można było dłużej wytrzymać, a ponieważ nam mówiono, że Kondolewicz tak idealnie gminą rządzi, przenieśliśmy si do Biełowa, gdzie ja zostałam gospodynio.
— A cóż robił wówczas pan dyrektor Dyrcz?
— Był wówczas zwykłym członkiem gminy. Akurat jak ja do Biełowa nastałam, zaczęto trochę przebierać między ludźmi i kilkunastu chłopów, jako zdolnych do roboty, z gminy usunięto. To było gdzieś z końcem marca. A kucharka w biełowskiej gminie była niejaka Bawiołkowska, która myślała, że ona bedzi gospodynio i wściekła była, jak ja przyszłam. Niechże pani sobie wyobrazi, rozpuściła ona wieść, że to ja postarałam si o to, żeby niektórych z gminy wydalono i podmówiła ich, żeby napisali na mnie denuncjację. No i napisali, tym razem du Komitetu, że ja nie jezdem żoną swojego męża tylko jego kochanką, utrzymanką, a prócz tego napisali do jenerał-gubernatora, że mój mąż uczy chłopów i wogóle ludzi pieśni rewolucyjnych przeciw carowi i przeciw Rosji.
— Nie może byćl — oburzył się Zaucha. — To chłopi napisali taką denuncjację?
— Żebyś pan wiedział!
— Nasi, polscy chłopi?
— Polscy. Nasi chłopi — potwierdził Skowroński. — Taki to jest wdzięczny ten naród. Ja ich uczyłem, a oni za to... „Urjadnik" zachodził kilkakrotnie, sam przestrzegł, że w gminie jest ktoś nieżyczliwy, piszący donosy. A z centrali odesłano anonim na