prędzej, a potem Niwiński zaprosił wszystkich do siebie, bo pokazało się, że ma parę butelek wina. Siedząc w jego tęczowej komórce, śpiewali do późnej nocy, korzystając z tego, że rozochocony Skowroński przyłączył się do nich. W wielkim, mrocznym pokoju różnobarwna „kajuta* Niwińskiego, oświetlona lampą, przysłoniętą ciemno-pomarańczowym abażurem, przez swe powiewne, ażurowe ściany, sączyła pasemka tęczowego światła, zmięszane z upajającą, słodką harmonją.
A wreszcie, podniecony świętem, miłym wieczorem a może i winem, Zaucha rozgadał się o Mickiewiczu. Mówił o nim z zapałem, z podziwem i nabożeństwem, nie jak o poecie, lecz jak o jakim świętym.
— Dziwne jest po prostu, że On był człowiekiem — wykładał. — Miał przecie siłę i mądrość nadludzką. Jego obrazy, nie są obrazami literackiemi, i nie trzeba ich brać jako przenośnię, lecz dosłownie. Nie było w literaturze europejskiej człowieka, który tak, jak on, potrafił zachłysnąć się płomieniem ducha całego narodu, a potem z niego prorokować. To gorejący duch przewodni, to słup dymu i ognia, prowadzący naród przez pustynię. Bo przecież ten czas niewoli naszej, to nic innego, jak tylko błąkanie się po pustyni. I on, Mickiewicz, był Mojżeszem narodowi naszemu.
— Przedziwny człowiek 1 — mówił dalej, zmrużonym wzrokiem patrząc w kąt przed siebie. — Przypominacie sobie jego twarz z podobizn, taką, dziwnie pomiętą, zmęczoną, z temi trochę, jakby drwiącemi oczami, niby niewidzącemi, zwróconemi do wnętrza. Przysięgać można, źe on był przeważnie blady. Przypomnijcie sobie jego włosy — bujne, siwą grzywą okalające twarz, jakby niezaczesane. Tylu widzieliśmy długowłosych poetów — a tylko w jego fryzurze, niema ani odrobiny pozy artystycznej, ani odrobiny kabotynizmu. Patrząc na niego, wierzy się, że te włosy mogą dębem stanąć na głowie, mogą się zjeżyć z przerażenia na widok strasznego jakie-
Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/169
Ta strona została przepisana.