Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/20

Ta strona została przepisana.

Z „Patronatu" udał się Zaucha do Kawiarń „Kryształowej" na drugie śniadanie. „Kryształka* znajdowała się w głębi podwórza i była oczywiście ciemna jak noc. Okna jej wychodziły na ciasne, mro czne podwórze, na którem podoficerowie musztro wali rekrutów. W kawiarni, przy stolikach, za dzieńnikami siedzieli goście — przeważnie mający wiele wolnego czasu wygnańcy i rozmawiali półgłosem nieraz szeptem. Niektórych znał Zaucha osobiście innych z widzenia. Zauważył, że ludzie grupował się według orjentacji politycznych i odrazu odnalazł stolik „germanofilski", „austrofilski", „rusofilski", „koalicyjny" „niepodległościowy", a nawet „syberyjski" Spoglądano na siebie z chłodną obojętnością, ledwc sobie kiwając głowami na powitanie. Były też stoliki różnych orjentacji emigracyjnych, więc „CKO". „komitetowy", „patronacki" i „konsularny". Jak się Zaucha dowiedział, nawet konsulat, żyjący w zgodzie z „Patronatem" tu nie uniknął zatargu. Konflikt zaszedł na tle przemysłowem. Wybitny przedstawiciel konsulatu wyrabiał podeszwy drewniane, zaś wybitny przedstawiciel „Patronaty", zarazem przypadkowy fabrykant obuwia, kupował te podeszwy od innych dostawców z pominięciem konsulatu — stąd wroga rozterka i nieprzyjaźń.
Zaucha nie przysiadł się do żadnej orjentacji, lecz usiadłszy osobno wypił szklankę czarnej kawy i przeglądał zagraniczne pisma ilustrowane.
Były one pełne wojny. Przynosiły grozą przejmujące obrazy z pola walki, z olbrzymich fabryk, pracujących nad wyrobem broni i amunicji, pokazywały olbrzymie działa i straszne pociski, rysowały pola bitw, na których czarnemi linjami znaczyły się nieskończenie długie fronty, pełne ludzi walczących i umierających, pełne gorączkowej pracy i ożywienia. Zaucha pogrążywszy się w tej lekturze, zapomniał gdzie się znajduje. Zapatrzył się w olbrzymią, wytężoną pracę wojny i twórczość człowieka na każ-dem polu, pod ziemią, pod wodą, w powietrzu,