Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/38

Ta strona została przepisana.

•na rozciągniętym przy piecu sznurze suszyły się przegrane przez panią Skowrońską drobniejsze „kawałki". Zaduch był taki, że ludziom z czoła zciekał pot, a płomień lampy chwilami przygasał; musiało się na chwilę otwierać drzwi.
Helence zdawało się, że siedzi w mieszkaniu biednego lwowskiego „grąjzlernika". Do złudzenia przyczyniał się tu nienagannie lwowski akcent pani Skowrońskiej.
Pokój niski, o dwóch oknach, urządzony był bardzo ubogo. .Pod ścianami stały biedno lecz czysto zasłane łóżka. Ściana między oknami, wylepiona amarantowym papierem, ozdobiona była kartkami ilustrowanemu Nad papierem wisiał wielki' różnobarwny wachlarz japoński. Naprzeciw okien między drzwiami a piecem stała półka, zastawiona talerzami, garnkami, garnuszkami, szklankami i połyskującemi tłusto blaszanemi pudełeczkami z kawy, ustawionemi w piramidę.
Mężczyźni rozmawiali o polityce, zaś pani Skowrońska w chustce na głowie i w brudnym fartuchu ze skupioną miną ustawiała szklanki, pokrzykując zirytowanym głosem na psa, kota i męża:
— Morus! Co ty tam gryziesz! Co tam ćma-kasz! — wołała podniesionym głosem. —Bo cię tak ściągnę, że cię djabli wezmą, ty psiakrew, ty sobacza! Idź dziadówko przeklęta! Funiek, ta joj, weź mi stąd kotkę, tę dziadówkę, Funiek, ta ty nie słuchasz jak do ciebie mówię!
Radca wypytywał Zauchę o nowiny, zaś Zaucha, rozumiejąc dobrze, w czem rzecz, opowiadał. Oto rok był ciężki, front stał jak mur, nie ruszając się ani naprzód w tył, a tymczasem życie stawało się coraz droższe i cięższe i ludzi ogarniało zniechęcenie, zwątpienie, tą niewiarę należało zwalczać właśnie dlatego, iż końca temu wszystkiemu widać nie było. Zaucha widział w Kijowie Francuzów i rozmawiał z nimi. Byli to wszystko lotnicy, żołnierze z samochodów pancernych i oddziałów technicznych, ludzie, którzy się bili