Nareszcie Zaucha wpadł na sposób ostatecznego załatwienia wiszącej wciąż w powietrzu, a niezmiernie męczącej sprawy mieszkania.
Radca, jak gdyby unikał rozmowy z nim. Był tak zajęty, że Zaucha nigdy nie mógł go złapać. Widywał go tylko u Skowrońskich na kawie, ale z natury delikatny, nie chciał mu w tych chwilach odpoczynku zaprzątać głowy interesami.
Ale radca miał swój słaby punkt — mianowicie ustalanie komunikatu sztabowego. Była to rzecz zasadnicza, od której zaczynał swój dzień. Gazety przynoszono podczas śniadania i radca rzucał się na nie tak chciwie, że zapominał nawet o swojej bawarce. Komunikaty dłuższe czytał niecierpliwie i z rozdrażnieniem, bo język rosyjski znał słabo. Dlatego nietylko nie ufał pod tym względem samemu sobie, ale wogóle powątpiewał, aby ktokolwiek mógł ten język rozumieć. Stąd, jeśli w komunikacie, znalazł coś, co mu się nie podobało, składał to na nieścisłość tłumaczenia i nosił się z inkryminowanym zwrotem od jednego członka gminy do drugiego, pytając, kontrolując, sprawdzając i wywodząc szerokie komentarze, przyczem subtelnych a wymownych różnic, rzucających —jego zdaniem — decydujące światło na sytuację, dopatrywał się w wyrażeniach takich, jak „Niczewo suszczestwiennawo nie proizaszło[1] „Bez suszczestwiennych pieremien" [2] i „Bez piere-mien" [3].