Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/45

Ta strona została przepisana.

punkt ciężkości widział w odcinku galicyjskim i reasumował ją w obliczeniu, kiedy „wobec tego wszystkiego“ Lwów będzie odbity. Tak się to jakoś jedno z drugiem szczególnie wiązało, że, nie mówiąc już o francuskim froncie, nawet Anglicy w Egipcie poruszenia swoje układali tak, aby ułatwić Rosjanom powtórne zdobycie Lwowa, bronionego, jako najważniejszy punkt przez Austro-Niemców. Wogóle w całej tej wojnie wszystkim najbardziej zależało na Lwowie — bo tam właśnie radca miał swą kamienicę i żonę i swe ulubione, ciemne i brudne knajpki, bez których świat nie miał wartości dla niego. Krótko mówiąc, radca Kondolewicz tęsknił i źle mu było na świecie bez ukochanego Lwowa.
Zaucha przyszedł na śniadanie późno i — zaskoczył radcę, pewnego, że doktor dawno już jest w Lesowem. W kuchni, prócz radcy, pochylonego nad gazetą, nie było nikogo.
Zaucha nalał sobie bawarki i pił, żując „sytnik“. Radca podał mu „Jużnyj Kraj“.
— Dziękuję. Nie czytam gazet.
— To tak jak pan Niwiński — uśmiechnął się radca. — Niwiński mówi, że najchętniej informuje się metodą Berlitza. Gazety za nic na świecie nie weźmie do ręki.
— Zupełnie słusznie. Ale cóż będzie z mieszkaniem, panie radco?
Radca zaczął czemprędzej poprawiać szkła na nosie.
— To się zrobi, zrobi się powoli...
— Jabym wołał prędzej...
— Kochany pan doktor musi nam wybaczyć. W innym czasie, być może, wyłącznie zajęlibyśmy się jego interesami, starając się gorąco, aby wszystko ułożyło się jak najwygodniej, dziś jednak, mając przeprowadzić fuzję dwuch gmin, musimy o tem wszystkiem myśleć w całości.
— Więc ta fuzja to już rzecz postanowiona!
— Tak jest.