Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/53

Ta strona została przepisana.
WŚRÓD OBCYCH.

Korzystając z ciszy i spokoju Helenką sięgnęła do swego pamiętnika.
Ch ciała pisać; ale nie bardzo wiedziała od czego zacząć, bo dużo było nowego. Więc z piórem w ręku przeglądała notatki.
— Skończyłam szkoły we Lwowie, wstąpiłam na dwuletni kurs handlowy. Myślałam, że będę mogła z zamiłowaniem poświęcić się temu, o czem tak długo się uczyłam, lecz widać, iż przeznaczenie było inne. Po skończeniu szkoły handlowej wyjechałam na wakacje do Wandy, córki obywatelskiej, przyjaciółki mojej zmarłej siostry, która mnie bardzo lu-biała, pomimo iż była starsza o lat kilka odemnie. Tam spędziłam bardzo przyjemnie czas, lato w tym roku było nadzwyczajnie ładne, kąpałyśmy się często, jeździłyśmy do miasteczka, słowem, jak na wsi zwykle bywa. Już od wiosny nadzwyczajny ruch w świecie politycznym i wojskowym wskazywał, iż jakieś ogromne gotuje się nieszczęście. No i przed skończeniem lipca zaczęła się mobilizacja. Ogromny popłoch powstał z tego powodu na wsi, baby płakały, rozpaczały, chłopi się upijali, by zalać robaka, który ich gnębił, słowem, okropny był widok. My do ostatniej chwili nie wiedziałyśmy o niczem, dokoła nas czaiła się złowroga cisza.
Wreszcie dowiedziałyśmy się, iż ostatni pociąg odchodzi w stronę Lwowa. Chcąc jeszcze tam pojechać musiałyśmy natychmiast pakować rzeczy, co najważniejsze, które tylko były pod ręką i zajechałyśmy na stację. Pociągi były przepełnione nowo pobranymi do wojska, no jakoś z wielką biedą udało