Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/54

Ta strona została przepisana.

nam się dostać do przedziału damskiego i jako tako zajechać do Lwowa. Tu na ulicach ogromny ruch, wojska ogromnie dużo, ludzie, wszystko razem, na stacjach mnóstwo oficerów żegna się z odprowadzającemi je żonami, matkami, siostrami.
Myśląłam już, że moi bracia są w wojsku, jak się jednak pokazało nie byli powołani, gdyż jeszcze byli za młodzi, lecz mieli już wtedy zamiar pójść jako ochotnicy. Ucieszyło mnię więc to bardzo, iż widzę ich zdrowych i dość wesołych, uspokoiłam się więc prędko. Było wtedy jeszcze bardzo gorąco, lato upalne, a był już sierpień. Codziennie widziało się przemarsze rozmaitych wojsk, wspaniale wyglądali Węgrzy, Madjary na ogromnych koniach, ubrani barwnie i bogato. 1 ogromnie dużo naszego wojska szło codziennie z Cytadeli z pieśnią na ustach, lecz z boleścią w sercu. Szli, by już nigdy nie wrócić. Lecz najboleśniejszy był widok wyruszenia młodych ochotników, legjonistów. Do wody zimnej na noc należy dodać proszku „La Mollette, Juvenia Candi-sia", puder.
— Nie, to nie to.
I przewróciwszy kilka kartek zabazgranych receptami kosmetycznemi, czytała:
— ochotników, legjonistów, „Sokołów", skautów. Młodzież to była, prawie dzieci, którzy jednak szli z takim zapałem, jak żadne wojsko chyba. Złożywszy uroczystą przysięgę na rynku, w ratuszu lwowskim, gdzie ich biskup Bilczewski błogosławił, rozrzewnieni do łez lecz z gorącym zapałem i entuzjazmem poszli młodzi, odważni jak lwy, a opłakiwani przez wszystkich najwięcej, poszli wśród powodzi kwiatów, wśród deszczu, który wonny i pachnący padał im pod stopy, poszli by walczyć o Ojczyznę a każdemu się zdawało, iż z jego zwycięstwem zwycięży i świat, poszli, by ponieść śmierć szlachetną, poszli, by również już nigdy nie wrócić.
Tu Helence przyszedł na myśl brat, z temi poczciwemi, młodemi a już cierpiącemi oczami, taki