Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/87

Ta strona została przepisana.
NIEOPOWIEDZIANA HISTORJA ZAUCHY.

Kiedy się Zaucha obudził, była jeszcze noc głucha, ciemność nieprzenikniona. Śpiący w tym samym pokoju młody chłopiec spał mocno, poświstując melancholijnie przez nos.
Tak Zaucha budził się od pewnego czasu co noc. Palił papierosy i rozmyślał, zadowolony z ciszy i ciemności. Bał się rzeczywistości, po której rósł mu w duszy nieprzyjemny jakiś osad, gorzki i pełen niesmaku. Więc, leżąc cicho, rekapitulował ostatnie lata swego życia i tak, trzymając się czerwonej nici wspomnień, szukał wyjścia z ciemności, w jakich się naraz znalazł.
Był oficerem Legji Wschodniej. A któż wie, co to znaczy, czem była ta legja? Państwo austrjackie mocą swą wyłoniło z siebie miljony żołnierzy. Ale jakaż to moc wyłoniła tysiące tych młodych żołnierzy? Jakiż rozkaz powołał ich pod stary, żałobny sztandar czarny z białym krzyżem, przechodzący z pokolenia w pokolenie, z powstania w powstanie, wiecznie na szańcu duszy polskiej zatknięty, ponury sztandar buntu ? Wyższe to były nakazy i wyższa siła. Ci mali, młodzi żołnierze, zbrojni w karabiny, zakupione z pieniędzy, jakie dostawali na owoce i słodycze, w bagnety, wyszperane po antykwarniach i sklepach ze starem źelaziwem, obuci nieraz w pantofle gimnastyczne, te karły rwące się do walki z olbrzymem, to byli rycerze z ducha, kwiat, którego nie można się było nawet spodziewać na tej wyjałowionej niwie i w tem spodlonem państwie, to