Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Zaucha widział pobojowiska, wsie spalone, Czeczeńców, skracających sobie na polach czas „dżygitów-ką“ i strzelaniem do wron, widział procesje jeńców austrjackich i Madjarów, żebrzących uniżenie „karaszo pan daj kleb“, nocował w rozbitych chałupach, błądził po lasach, aż wreszcie, chory ze zmęczenia ii upadający na siłach, stanął we Lwowie.
— Przeszedłem tortury przebudowy wewnętrznej i byłem, kiedy się zaczynało tworzyć z niczego— rekapitulował Zaucha w duchu.
Zaiste — cóż się stało wówczas z rycerską, ognistą duszą polską? W szarej dali wciąż huczały działa, niezliczone stopy jeńców austrjackich mięsiły wciąż brudny śnieg ulic, tramwaje elektryczne i wozy zwoziły stosy rannych, do połamanych lalek podobnych — wybiła wielka godzina „wojny powszechnej o wolność ludów", godzina, w której należało przetrząsnąć najtajniejsze schowki duszy, przyszła „chwila osobliwa" wielkiego skupienia, czynu i pogotowia — a cóż się działo ? Zorganizowano konspirację piwną, i przy świeczce i beczułce piwa w ciemnych kątach sądzono „zdrajców stanu" i liczono pensje, jakie rząd austrjacki będzie musiał wypłacić po ustąpieniu Rosjan ze Lwowa. Polska? To była rzecz fatalna. — Ta co nam z Polski, jeśli pensji nie dostaniemy! — wołali ludzie zaustrjaczeni. A gdy tak jedni myśleli tylko o swoich pensjach, uczeni i poeci wznieśli na biurach swych szańce z ksiąg i zaryli się w pożółkłe karty, radząc swym braciom: — Czytajcie, kartami ksiąg zalepcie okna swych domów, przez księgi patrzcie na życie! — Kobiety szukały ulgi w miłości, zaś młodzież saneczkowała się w parku Kilińskiego. 1 dusze ludzkie były jak owe opuszczone przez bojaźliwych mieszkania, nrządzone po dawnemu, na oko zaciszne i miłe lecz zapylone, nie ogrzewane od dawna i bez życia, zaś kiedyś dłonią sięgnął w kąt ciemniejszy, znachodziłeś zawsze coś, co ci rumieniec wstydu w twarz