Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
— 117 —

mnie do kasy, zaś w kasie urzędnik z najserdeczniejszą w świecie miną oświadczył mi, że wszystkie bilety na trzy miesiące naprzód są już wyprzedane. Bardzo nad tem bolał. Przerażony wpadłem znów na dra. Niemca, z nim razem natarliśmy na p. Benthinga, a ten uderzył na japońskie ministerstwo spraw zagranicznych. Dopiero stamtąd na polecenie sekretarza ministerstwa wicehrab. Muszakoszi bilet mi dano. Ambasada francuska postąpiła również uprzejmie i bez zbytecznych formalności.
Z tego powodu musiałem pojechać podziękować p. Muszakoszi za jego uprzejmość, skutkiem czego zwiedziłem też ministerstwo spraw zagranicznych, urządzone istotnie bardzo pięknie. P. Muszakoszi, władający dobrze językiem niemieckim, złożył mi gratulację z tego powodu, że jadę do Polski, „w której niema już ani Niemców, ani Austrjaków, ani Rosjan“, prosząc mnie, abym rodakom powtórzył jego życzenia z tego powodu — co też czynię z przyjemnością.
Ledwo z tem wszystkiem na czas załatwiwszy się, już na drugi dzień na łeb na szyję pojechałem do Jokohamy, aby przynajmniej morze mieć przed oczami, aby już być w porcie. Ziemia mi się pod nogami paliła. Z taką nostalgją doprawdy podróżować nie warto.
W hotelu usiedzieć nie mogłem — raz dlatego, że wszystkie krzesła w moim pokoju były na biegunach — szczyt rozkoszy w przekonaniu zakochanego we wszelkich bujdach i wszelkiem bujaniu Amerykanina — powtóre, ponieważ numer obity był szkarłatem, co na mnie z byt silnie działa. Przy śniadaniu cały dzień siedzieć nie można. W porcie stałem jakie pół godziny, patrząc na wodę, ale dzień był chmurny,