O nie. Każdy Anglik musi tu umieć po malajsku. To znaczy, może nie umieć, jeśli chce za wszystko płacić pięć razy drożej i jeśli chce być zawsze źle obsłużonym. W Singapore można płacić tylko singaporską monetą — jak w Szangaju szangajską, w Hong-Kongu hongkongską. To odnosi się nietylko do monety — ale do wszystkiego. Krajowiec nie wątpi, że angielski funt jest dobrą monetą, ale chce ją mieć rozmienioną na swoją. I nie wątpi, że prawo angielskie jest dobre, ale chce słyszeć je we własnym języku. I tak jest ze wszystkiem.
Carillon’y angielskie? Niech sobie dzwonią. Co to może obchodzić ten tłum krajowców w chińskich dzielnicach nocną porą zapełniający ulice i place, tych wszystkich przekupniów owoców, betelu, papierosów, tych aktorów chińskich, którzy oto zbudowali sobie na środku ulicy przedziwnie kolorową scenę i świecący od barw, srebra i złota, dziwacznie umalowani, śpiewają kuplety, półnagi, żółty tłum aż faluje od śmiechu — zaś wszystko skrzy się w świetle, bo najmniejszy kramarz uliczny, w dwóch koszach na nosidle dźwigający swą „restaurację“, ma przy sobie baterję elektryczną, a nad swemi czterema bananami i żółtem „pumelo“ czystą, jasno płonącą żarówkę. Co angielskie „carillony“ mogą obchodzić szczęśliwców w tym wielkim domu, przez którego okna olbrzymie wraz ze strugami białego światła, srebrnem „torrento“ tryskają oszalałe dźwięki „tamtam’u“, niosącego na swej rwącej i oszałamiającej fali wesołe śmiechy i piski tancerek i szklanne głosy śpiewaczek wschodnich.
Lecz oto dom — „and I’m very fond of it, because it is my home“, rzekła pani O., wprowadzając mnie
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.
— 166 —