wojsk obcokrajowych władze angielskie zarządziły, iż trunki wolno szynkować w restauracjach tylko od 12,30 w południe do 2,30 pop. i od 6,30 wieczór do 10,30 w nocy. W następstwie tego rozporządzenia, sięgającego aż do Portu-Saidu, „Tommy”, „Sammy“ i inne grzeczne chłopaki pili znacznie intensywniej niż dawniej, starając się wypić na zapas. Piwa nie pili — niema czasu, zato wódka i ciężkie portwajny lały się strugami. Oczywiście w takim stanie rzeczy miło mieć kogoś, który niby chce mieć jakiś „drink“ — jest to bądź co bądź usprawiedliwienie przed samym sobą.
Panowanie tych synów Marsa rozciągało się nietylko na restauracje, ale i na sferę intelektualną. Młodzi bohaterowie, przebywszy długą drogę do Tipperary, chcieli sobie odpocząć, a wogóle — odnaleźli bajeczny skrót życia. Umrzeć nadzwyczaj łatwo i nie można i nie warto się nad tem zastanawiać. Achilles powiedział, że lepiej być parobkiem na ziemi, niż cieniem bohatera na Polach Elizejskich. A o ileż przyjemniej być urlopnikiem w Londynie? Sami Londyńczycy nie wiedzą, co mają. Są na świecie ładne dziewczęta, czy nie? Są, i w Anglji nawet bardzo liczne. No więc? Idziemy do kina, „will you or will you not?“ Znakomita jest ta angielska formuła. U nas się mówi — Możebyśmy poszli? A „Tommy“ zupełnie zgodnie z gramatyką stawia kwestję odrazu na ostrzu noża: — Tak lub nie? — Niby — dlaczegoż nie? Więc się szło. Nie na żadnego Szekspira. Szekspira w Londynie nie grano — „nudny.“ Zato przedstawienia kinematograficzne były szalenie wymyślne i bogate w ruch: przez trzy akty kopanie w brzuch i bicie po gębie z całym anglosaskim rozmachem. Albo też wsadzanie wszystkim „osobom dramatu“ beczki z wapnem na
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/207
Ta strona została uwierzytelniona.
— 201 —