biony, tak zmordowany duchowo. Coraz częściej zdarzało mi się, że zamykałem się w swym pokoju, spędzając czas na wertowaniu pamiętnika lub oglądaniu skromnych pamiątek, zebranych w podróży... Syberja! Syberja! Żyło się tam człowiekowi przecież śmielej, wolniej i weselej... Nie było tej duchowej szarpaniny...
Zgryzota prześladowała mnie wszędzie... Nawet w klubie oficerskim... A właściwie — dopiero tam!
Klub oficerów polskich w Paryżu mieścił się przy Avenue du Bois de Boulogne 17, w pięknym domu, należącym kiedyś do słynnego inżyniera Lesepsa. Punkt piękny — prześliczna, szeroka aleja, wiodąca do Lasku Bulońskiego, jest jedną z najwykwintniejszych ulic Paryża. Przed południem na szerokiej jezdni widać tam było świat sportowy, oficerów, panów i panie na pięknych koniach. Przemykały zrzadka samochody, przeważnie amerykańskie, z hukiem przeraźliwym eksplodowały motory motocykletek żołnierzy amerykańskich, uganiających po mieście, a czasem pojawiał się ciężko, olbrzymi samochód-omnibus Y. M. C. A., szaro-zielony, z wielkim czerwonym trójkątem, obwożący po Paryżu i okolicach wiecznie ciekawych i roześmianych „Sammies“. O jakich kilkadziesiąt kroków na prawo od klubu znajduje się Plac Gwiazdy z monumentalnym a przecież tak lekkim łukiem triumfalnym, zamykającym szerokie Pola Elizejskie, spięte w dalekiej perspektywie obeliskiem, stojącym na Placu Zgody, gdy z małem odchyleniem od Alei Lasku Bulońskiego ciągnie się szeroka, imponująca Aleja Wielkiej Armji. Jest to dzielnica wytworna o eleganckich ulicach, pełna ogrodów, powietrza światła.
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.
— 222 —