się na dwie warstwy. Pierwsi przybyli z Kanady, gdzie formowali się pod opieką angielską, uciekłszy ze Stanów Zjednoczonych, swego czasu jeszcze neutralnych; drudzy organizowali się i ćwiczyli w obozach Stanów Zjednoczonych, kiedy te wreszcie wypowiedziały Niemcom wojnę. Jest to element bardzo dzielny i ideowy. W te kadry wlano ochotników jeńców niemieckich, Poznańczyków, dobrych i karnych żołnierzy a doskonałych Polaków. Dalej w skład tych wojsk weszli ochotnicy Polacy, jeńcy z włoskiego frontu. Tych liczy się na dziesiątki tysięcy, podobnie, jak i Poznańczyków. Mieli oni w Chivasso koncentracyjny obóz dostarczający tak żołnierzy, jak i oficerów. Do tego należy dodać żołnierzy-Polaków z wojsk rosyjskich z dywizji wysłanej do Francji i z frontu bałkańskiego. U tych nierzadko można jeszcze było zauważyć krzyże św. Jerzego.
Wśród oficerów spotykałem znajomych jeszcze ze stałej lwowskiej drużyny sokolej. Widziałem ich potem w legji wschodniej, w korpusie Dowbora-Muśnickiego, spotykałem ich jako emisarjuszy w Rosji,
kąd wydobyli się przez Murman lub przez Syberję. Spotkałem ludzi z partji, które jako zorganizowane oddziały, przejechały na front przez Szangaj. Widziałem „legunów“ i „Dowborczyków“. Jacyż to oficerowie nie przesiadywali przy ciepłym kominku w dolnym salonie, opowiadając nieraz fatalną polszczyzną dziwne swoje przygody...
A wojsko napływało w takich ilościach, że coraz silniej dawał się odczuwać brak oficerów. Gdzieś w lutym przybyło sześćdziesięciu pięciu oficerów artylerji z Polski, tyluż przywiózł z Murmanu major Szul, coś niecoś przedostawało się z dywizji odeskiej, a potem
Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/233
Ta strona została uwierzytelniona.
— 227 —